Ot, paradoks. W rozmowach z wierzącymi często, jeśli pojawi się temat Ew. Jana, wielu wspomina czas po swoim nawróceniu, jako ten, w którym ze szczególnym upodobaniem sięgali po tę właśnie ewangelię. Wspomina się jako tę, która jakoś szczególnie poruszała, a jednocześnie łatwo zapadały z niej niektóre myśli i wersety. Sprawiała wrażenie prostej w odbiorze, może odrobinę zakręconej, jednak, co do zasady, bardzo czytelnej. Wielu podkreśla, że jej słowa odnajdywały jakąś szczególną drogę do serca, do uczuć.
Otóż, mija jakiś czas, zwykle dłuższy niż krótszy, i okazuje się, jeśli tylko ktoś zapragnął opuścić wersetową edukację biblijną i zmierzyć się z Ew. Jana jako całościowym projektem, że rozgryzienie tego projektu, uchwycenie tego, w co gra ewangelista ze swoim czytelnikiem, nie jest wcale takie proste. Dodajmy, również dla specjalistów.
Kiedy staramy się wczytać w szersze fragmenty Ewangelii Jana, okazuje się, że jest to tekst bardzo uwikłany, z nagromadzeniem powtórzeń, metafor, gier słownych, aluzji, różnorakiej komunikacji nie wprost. I oto, gdy ktoś wczytuje się kolejny, i kolejny raz w jej tekst, zwłaszcza w dłuższe monologi Pana, łatwo gubi trop i logikę argumentacji.
Nagle, choć upływa zwykle wiele lat, z tekstu łatwego i przyjemnego, Ewangelia Jana staje się księgą bardzo trudną i tajemniczą, wciąż nie odkrytą w swojej strategii i naczelnym przesłaniu.
A skoro tak, to jest dla nas wyzwaniem, by sprawdzić, czy hebrajska retoryka biblijna (HRB) może przyjść z pomocą i wydobyć coś na światło z jej skarbca.
Taki też będzie mój cel, prezentując księgę Jana Ewangelisty z perspektywy HRB, wydobyć te treści i przesłanie, które ujawniają reguły retoryki biblijnej. Oferuję wiele niespodzianek i serdecznie zapraszam do udziału.
Marek Kaczmarczyk